sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 4




[Wojtek]

Wpadłeś na pierwsze piętro z prędkością światła i jak w zwolnionym tempie widziałeś jak Aśka omal nie runęła jak długa na marmurową posadzkę. Doskoczyłeś do niej ratując ją z opresji i chwyciłeś jak księżniczkę. Zadzwoniłeś do drzwi jej mieszkania by ostatecznie późno zorientować się, że nikogo w nim nie ma. Nie namyślając się zbyt długo, otworzyłeś szybkim ruchem drzwi swojego królestwa i zamknąłeś je noga z głośnym hukiem.

Wiedziałeś, że ujdziesz tym na zboczeńca, ale rozsunąłeś zamek sukienki, która według ciebie powodowała zbędny ucisk. Nie spodziewałeś się jednak tego, że kreacja zsunie się po jej zgrabnym ciele. Teraz miałeś możliwość podziwiania jej w niemal całej okazałości. Poczułaś jak rumieniec wpływa na twoja twarz. Szybko położyłeś ja na rozścielonym łóżku i delikatnie przykryłeś. Uchyliłeś okno by dostarczyć jej świeżego powietrza, a przy okazji tez sobie. Poczłapałeś do lodówki i chwyciłeś znajdująca się tam butelkę z wodą.

No Włodarczyk! Teraz to już cię weźmie za totalnego kretyna, zboczeńca, starego pedryla nie umiejącego trzymać swoich żądz na boku! Przecież to oczywiste, że ona ci się cholernie podoba i nie możesz zaprzeczyć. Jutro czeka cię piekło, wiec wysil swoje dwie ostatnie szare komórki i zacznij działać kretynie!

Z tym postanowieniem wróciłeś by po raz ostatni tego wieczoru do swojej sypialni i obserwowałeś jej anielsko piękną, śpiąca twarz. Wiedziałeś, że na dzisiaj jesteś wyeksmitowany ze swojego łóżka więc ruszyłeś w stronę kanapy. Pościeliłeś sobie i położyłeś się wygodnie. Miejsce na twojej klatce piersiowej zajęła Kreska, która wyczuwała twój podły nastrój i chciała cię pocieszyć. Uśmiechnąłeś się mimowolnie i podrapałeś kotkę po głowie. Już po chwili oboje udaliście się w objęcia Morfeusza.

Obudziły cię promienie słońca wpadające przez okno. Przeciągając się poszedłeś do kuchni i zaparzyłeś sobie kawy. Zupełnie przegapiając to co masz na sobie poszedłeś obudzić wciąż śpiącą Joannę.

Nie mogąc się powstrzymać, odgarnąłeś zbłąkany kosmyk z jej twarzy i zacząłeś gładzic ją po policzku. Odskoczyłeś wystraszony gdy zaczęła się niespokojnie wiercić. Przybrałeś na twarz swój figlarny uśmiech i czekałeś na dalszy rozwój wydarzeń. Prawdą jednak było to, że omal serce nie wyskoczyło ci z piersi ze strachu. Jak zaczarowany obserwowałeś jej przeciągające się ciało.

Chwilę tę jednak przerwało jej zdezorientowane spojrzenie i momentalne zakrycie się kołdrą. To by było na tyle z pokazu. Przyjrzałeś się jej dokładnie. Widać było, że usilnie nad czymś myśli. Zasłoniła twarz dłońmi, a ty dopiero po chwili zorientowałeś się, że jesteś w samych dresach, które luźno spoczywały na twoich biodrach.

Stanąłeś jak wryty kiedy twoja towarzyszka postanowiła wstać i stanęła przed tobą przybrana jedynie w komplet bielizny z czarnej koronki. Co prawdo wczoraj miałeś okazję do tego by móc zerknąć, ale wolałeś nie igrać z ogniem.

- Fiu fiu fiu – gwizdnąłeś z uznaniem, co Aśka zbyła morderczym spojrzeniem.

- Włodarczyk! Nie gap się jakbyś zobaczył smaczny kąsek tylko lepiej daj mi jakąś koszulkę, bo mi zimno! – warknęła w twoja stronę.

Uniosłeś ręce w geście obrony i podałeś jej koszulę, którą wczoraj nosiłeś. Była pod ręką. A poza tym chciałeś mieć chociaż jej cząstkę przy sobie. Nie mogąc się powstrzymać cmoknąłeś ją lekko w policzek na „dzień dobry” ale spotkałeś się z wzrokiem bazyliszka. Nie chcąc się narażać na zbędne wydatki w postaci lekarza, wyszedłeś w celu zrobienia jakiegoś śniadania.

Chwile potem w twoim mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Będąc dobrym gospodarzem przerwałeś krojenie warzyw na sałatkę i otworzyłeś drzwi. Twoim oczom ukazała się dosyć atrakcyjna blondynka. Pewnie Andrzej zabajerował jakąś dziewczynę i podał jej twój adres.

- Hej! Jest Aśka? – przywitała się i wepchała się do mieszkania.

- Ciebie też miło poznać – odparłeś zdziwiony, ale ona już gdzieś zniknęła.

Z sypialni usłyszałeś cichy śmiech. Jak idiota stałeś pod drzwiami, a wychodząca osoba omal cię nimi nie zabiła. No a któż to był? Aśka! Sprawnie cię wyminęła i ruszyła w stronę twojej łazienki. Jakby mieszkała tu od dawna. Idąc tym tropem, postanowiłeś zanieść jej ręczniki. Wszedłeś w momencie kiedy zaczęła rozpinać koszulę. Położyłeś ręcznik na pralce i  wyszedłeś zanim zostałeś trafiony w głowę bodajże żelem pod prysznic.

Wróciłeś do kuchni w celu dokończenia śniadania i ewentualnego zaparzenia kawy. Zaraz potem dołączyła do ciebie blondynka. Przedstawiła ci się jako Aneta i zaproponowała pomoc. Przyjąłeś ją z chęcią i niedługo potem nakrywaliście do stołu.

Pogrążyłeś się w rozmowie z Anetą. Była ogarniętą dziewczyną i od razu niemal zauważyła, że czujesz miętę do jej przyjaciółki. Chcąc czy tez nie musiałeś przytaknąć.

- A ty co tam tak stoisz? – zawołała blondynka w stronę drzwi – Kawa ci stygnie.

Kamińska niechętnie podeszła i zajęła miejsce tuż obok ciebie. Odruchowa objąłeś ja ręką w pasie. Jednak gdy tylko zauważyłeś, że jej dłoń zaciska się mocniej na nożu momentalnie ją puściłeś.

Porozmawialiście jeszcze chwilę, ale dziewczyny postanowiły się już zbierać. Odprowadziłeś je do drzwi i posprzątałeś po śniadaniu.

Chwile potem do twojego mieszkania ponownie zawitał Andrew i siłą usadził cię na kanapie w salonie.

- No stary! Opowiadaj jak było! Kocica pokazała pazurki? – pytał rozemocjonowany

- Pokazała. Ale nie w tej dziedzinie co trzeba…

Tu postanowiłeś streścić Andrzejowi cały bieg wydarzeń jakie miały do tej pory miejsce. Nie musiałeś chyba wspominać, że środkowy nie mógł się przestać śmiać z twojej „głupoty”

- Stary! Czy ty się do przodków cofasz?! W podryw na człowieka pierwotnego się bawisz? – nadal bawiła go ta sytuacja.

- A czy ja wyglądam jak jakiś australopitek czy inny tam jaskiniowiec? Andrzeju… Jeszcze nie zacząłem chodzić z maczuga po mieście i nie podarowałem jej padliny, więc w tamtych czasach i tak byłbym spisany na straty….

- „Jeszcze” – słowo klucz

- Patrzcie państwa, jaki żartowniś… Aż dziw, że jeszcze nie masz dziewczyny

- Prawda? Też się zastanawiam dlaczego…?

- Może dlatego, że jesteś głupszy niż przeciętny kartofel?!

- Jak możesz ignorować moje dobre intencje? – spytał płaczliwym głosem – To ja ci tu z sercem na dłoni, a ty mnie zlewasz jak Cupković Heinen’a!*

Musiałeś ochłonąć. I przy okazji pójść na zakupy. Dlatego też postanowiłeś iść na zakupy. Tylko czy to aby na pewno był dobry pomysł?

*Nawiązanie do poprzedniego sezonu +ligi, kiedy to Konstantin Cupković grał w  aktualnej Łuczniczce Bydgoszcz i trenował go Vital Heinen

No jak tam misiaczki? podobało wam się?
Jak myślicie co wydarzy się na zakupach?
Standardowo zapraszam za tydzień! ;*
Hachiko


5 komentarzy:

  1. Ja tam nie rozumiem zachowania Aśki. Wczoraj go zdzieliła z liścia, dzisiaj budzi się w jego łóżku i nic? ;D Coś mi tu śmierdzi.
    A Włodarczyk taki jakiś nieporadny jest. No proszę cię, siatkarzyku, dziewczyny poderwać nie umiesz? ;D
    Pozdrawiam! ;)
    I zapraszam na (starą nowość;D)
    serca-dekalog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rozumiem zachowania Asi, zachowuję się tak jakbay nie wiedziała czego chce. czekam na kolejny. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. bloga nie nadrobiłam jeszcze, przepraszam za spam

    http://pomyslomnieczasem.blogspot.com/ <-------- Wielki powrót <3 Historia Michaliny i Andrzeja w końcu wraca na właściwe tory <3 Liczę, że przeczytasz, to mój powrót na bloggera ;)

    OdpowiedzUsuń